Month: Luty 2024

Tryptyk industrialny

img20200425_2010348322

To że nie ma nieciekawych miejsc wiadomo poniekąd od dawna. Ja dowiedziałem się o tym od Papcia Chmiela, gdy w jednym ze swoich wspaniałych komiksów wyjaśniał Tytusowi – wówczas kandydatowi na artystę – ten prosty, aczkolwiek odkrywczy fakt, jako przykładem posługując się stertą śmieci.

Chodzi bowiem o to, żeby zobaczyć w nich coś więcej niż tylko stertę odpadów. Znaleźć w tym coś interesującego, wartego przedstawienia.

Od czasu lektury komiksu minie pewnie niedługo już czterdzieści lat, a słowa Papcia ciągle mam gdzieś za uszami. Cały czas mimo woli wypatruję, czy coś, gdzieś nie ułoży się przypadkiem w jakąś ciekawą kompozycję.

Rzeczywiście. Poranna podróż do pracy. A po drodze słynna już poza granicami landu sygnalizacja świetlna zsynchronizowana tak wspaniale, że jest w stanie stworzyć korek z jednego samochodu. Człowiek nie podejrzewałby, że jest to możliwe. A jednak, dla niektórych inżynierów – czarodziejów jest to rzecz jak najbardziej wykonalna.

Tym razem jednak pozwoliła mi ona dostrzec coś nowego. Oto wschód Słońca nad wielkimi piecami lokalnej huty żelaza. Wspaniała gra świateł i cieni, rozpraszania i załamywania światła w oparach unoszących się nad zakładem. Następnego dnia przygotowałem się do zajęć, zabierając ze sobą aparat, statyw i dłuższy obiektyw oraz kawę w termosie. To ważny element wyposażenia, bo zimowe poranki są chłodne.

DSC_6952

DSC_6942

DSC_6946

Z całej serii zdjęć postanowiłem wybrać trzy. Bo tak sobie na wstępie ustaliłem. Dlatego też z bólem serca wyrzucałem kolejne pliki z folderu, aż zostały tylko trzy, które postanowiłem zamieścić tutaj. Każde z nich przedstawia tą samą hutę, a jednak jest inne i niepowtarzalne.

Wygląda na to, że nawet droga do pracy może być inspirująca. Kto by się spodziewał?

Veterama Mannheim 2023 #2

img20200425_2019189622

Z roku na rok mam coraz większe problemy z wyborem i segregowaniem zdjęć z Veteramy. Niby liczba fotografii jest od lat mniej więcej stała, jednak odrzutów – czyli ujęć, które uznaję za nienadające się do publikacji – jest z roku na rok coraz mniej.

Z tego wniosek, że albo impreza staje się z roku na rok coraz ciekawsza, albo wyrabia mi się oko. Ewentualnie staję się coraz mniej krytyczny i wybredny.

Jakby  nie było, zapraszam na drugą paczkę zdjęć z jesiennej Veteramy 2023.

IMG_1487

IMG_1494

IMG_1498

IMG_1504

IMG_1512

IMG_1516

IMG_1520

IMG_1526

IMG_1530

IMG_1533

IMG_1538

IMG_1541

IMG_1545

IMG_1549

IMG_1552

IMG_1555

IMG_1559

IMG_1563

IMG_1566

IMG_1570

IMG_1575

IMG_1580

IMG_1583

IMG_1586

IMG_1590

IMG_1594

IMG_1598

IMG_1601

IMG_1604

IMG_1608

IMG_1614

IMG_1617

IMG_1621

IMG_1627

IMG_1631

IMG_1638

IMG_1641

IMG_1648

IMG_1652

IMG_1658

IMG_1663

IMG_1669

IMG_1676

IMG_1683

IMG_1686

IMG_1689

IMG_1693

IMG_1698

IMG_1703

IMG_1709

IMG_1713

IMG_1717

IMG_1721

IMG_1724

IMG_1729

IMG_1736

IMG_1740

IMG_1744

IMG_1749

IMG_1753

IMG_1758

IMG_1764

IMG_1768

IMG_1773

IMG_1778

IMG_1782

IMG_1786

IMG_1790

IMG_1794

IMG_1797

IMG_1801

IMG_1805

IMG_1808

IMG_1815

IMG_1819

IMG_1824

IMG_1828

IMG_1831

IMG_1835

IMG_1840

IMG_1843

IMG_1847

IMG_1851

IMG_1854

IMG_1858

IMG_1861

IMG_1866

IMG_1870

IMG_1875

IMG_1880

Ciąg Dalszy Nastąpi…

O książce „Werner – Alles klar?”

img20230422_18591412sm

Drugi tomik przygód Wernera przynosi ze sobą zasadniczą zmianę. W przeciwieństwie do pierwszego zeszytu, objętościowo dominują w nim długie historie komiksowe, z których jedna stanowi ponad połowę jego zawartości. Dodatkowo, pojawiają się już niektóre ważne postaci, które zostaną z Wernerem na zawsze. Mamy zatem nową jakość.

Poznamy zatem Kallego i Hörniego, dwóch braci bliźniaków, i przy okazji przyjaciół Wernera. Pojawi się Ölfuss (dosłownie: „Olejowa Stopa”, motocyklistom nie trzeba tłumaczyć o co chodzi), który również jest postacią jak najbardziej prawdziwą. W rzeczywistości jest mechanikiem (tu nie ma niespodzianki) i nazywa się Wolfgang Uβleber. W swoim komiksowym wcieleniu paraduje zawsze w koszulce z logiem motocyklowej firmy Horex.

Kolejną ważną postacią jest Herbert (z Hamburcha, czyli z Hamburga), viceprezes klubu motocyklowego MC Klappstuhl, wraz z jego członkami Hugo i Erwinem. Będą oni częstymi gośćmi na kartach książek. Żeby było zabawniej, klub o takiej nazwie jak najbardziej istnieje.

DSC_0656

Komiks otwierający zeszyt jest chyba jedynym, który można bez problemu przełożyć na dowolny język, bowiem przez piętnaście czy szesnaście stron żadna z postaci nie wypowiada nawet jednego słowa.

Kolejna, najdłuższa opowieść, to imponujących rozmiarów motocyklowy komiks drogi, w którym występują wszystkie wymienione wcześniej ważne postaci. Zwykła, spokojna wycieczka motocyklowa w odwiedziny do kolegi przeradza się w akcję ratowania dawnego kumpla z rąk buddystów, balangę na plaży z członkami MC Klappstuhl, a całość kończy się inwazją… Nie, nie będę pisał, kto pojawi się na koniec tej historii, bo i tak nie uwierzycie. To trzeba zobaczyć i przeczytać. Z drugiej strony, potrzebna jest nie lada fantazja, aby wymyślić taką historię. Ciekawostką jest fakt, że na początku tej historii Brösel narysował sam siebie. Oczywiście w towarzystwie Wernera.

Trzecia z dłuższych historii to pierwszy z serii „kultowych” meczów piłkarskich, który rozgrywa się na miejskim targowisku w dzień handlowy. Zasada jest prosta – na pełen ludzi bazar wystarczy wrzucić piłkę i patrzeć, przy okazji komentując, jak na prawdziwego sprawozdawcę sportowego przystało, jak wszystko przeradza się w jedną wielką katastrofę. Mimowolnymi sędziami tego „spotkania” będzie dwójka policjantów, na razie jeszcze ciągle bezimiennych.

Oprócz tego mamy kilkanaście krótszych opowieści, a także tradycyjną już bajkę – rymowankę, tyle że oczywiście w wersji dla dorosłych.

Technicznie rysunki są wykonane czarnym tuszem, bez wypełniania szarością, charakteryzują się także ogólnie większą ilością szczegółów niż to miało miejsce w poprzednim zeszycie.

Tak więc sytuacja jest rozwojowa i jak najbardziej należy ją śledzić, co gorąco polecam.

img20230422_18591412

Werner – Alles klar? Rötger Feldmann (Brösel), Semmel Verlach, 1982

Na wyblakłej fotografii

img20240425_20103483

Pierwsze wyjazdy motocyklowe wydawały się nam kiedyś mało spektakularne. Ot, człowiek pokręcił się te kilkadziesiąt kilometrów po okolicy i wypalił parę litrów drogocennego paliwa. Wtedy, przy ówczesnych cenach i w porównaniu do zarobków to było naprawdę płynne złoto. Dwie takie wycieczki w miesiącu były już całkiem mocno odczuwalne w domowym budżecie.

Mimo wszystko człowiek był tej jazdy spragniony, więc jeździł tam, gdzie warunki finansowo – czasowo – sprzętowe akurat pozwalały, cały czas mając gdzieś z tyłu głowy marzenia o wielkich podróżach. Takich przez duże „P”, bo to wówczas jawiło się jako kwintesencja motocyklizmu. Akcesja do struktur UE dawała nadzieję, że wreszcie będzie można przekraczać granice normalnie, a paszport z orłem zacznie w końcu coś znaczyć.

Apetyt ten podsycała ówczesna prasa motocyklowa, oraz internetowe relacje tych, którym się udało wyrwać gdzieś dalej. Te wycieczki i relacje były różnej jakości, ale nikomu to nie przeszkadzało. W końcu byliśmy tej egzotyki spragnieni.

Na tym tle wycieczki po kraju zaczęły być traktowane jako motocyklowa aktywność trzeciej kategorii. Bo nawet nie drugiej. Na internetowych forach, które wówczas przeżywały swój rozkwit, pojawiło się nawet lekceważące określenie „wyjazd dookoła komina”. Więc nawet jeśli takie lokalne wycieczki uprawiałeś, nie chwaliłeś się tym publicznie, aby przypadkiem nie zostać wyśmianym przez ludzi, którzy co prawda sami nigdzie nie jeździli, ale lubili szydzić z tych, którzy coś tam próbowali. Dziś powiedzielibyśmy o takich osobach „hejterzy”, ale to słowo wówczas było nieznane i pojawiło się wraz z nadejściem mediów społecznościowych.

Zdjęcia z takich wycieczek robiło się wobec tego zasadniczo dla samego siebie, tak aby mieć co powspominać w długie, zimowe wieczory. Jeśli się je w ogóle robiło. Dostęp do aparatów cyfrowych wcale jeszcze nie był taki powszechny, a karty pamięci miały bardzo niewielkie pojemności. Część tych fotografii uległa później zagładzie wraz ze starymi komputerami, twardymi dyskami które przez przypadek ktoś sformatował zanim sprawdził, co zawierają, oraz płytami CD-R, które po latach nie dają się odczytać…

Tymczasem po latach takie relacje z wycieczek „w koło komina” są najciekawsze. Pokazują świat, którego już nie ma. Odszedł w niebyt. Te mało spektakularne wówczas fotografie dokumentują zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

dscn8168st

Tak jak to zdjęcie, wykonane nad Wisłą, we wczesnych latach dwutysięcznych, w miejscu dawnej przeprawy promowej. Przeprawę zlikwidowano kilkanaście lat wcześniej, bo się „nie opłacała”. To były ogólnie takie czasy, w których zasadniczo nic się nie opłacało. Połączenia promowe, kolejowe, tramwajowe, autobusowe… nie opłacały się i koniec. Liczył się najprostszy rachunek ekonomiczny. Dwa plus dwa musi dać przynajmniej cztery; jeśli nie, to do likwidacji. Nikt nie patrzył na to, że to wszystko stanowiło tylko część większego systemu, który w końcu też zaczął kuleć.

Dziś przeprawa znowu jest czynna. Już nie trzeba jeździć dwadzieścia kilometrów do najbliższego mostu, a prom stał się lokalną atrakcją turystyczną. Czyli jednak można.

Przywózki

img20240204_17134550sm

Odpowiednio umocowany i obliczony przywózek jest mimo swoich nieusuwalnych braków konstrukcyjnych (brak czwartego koła) bardzo miłym i wygodnym, a tanim wehikułem.

Niesie on częstokroć lżej od najlepszego i najdroższego samochodu. Pozwala ludziom niezamożnym na używanie go w czasie tygodnia do celów użytkowych, a w niedzielę służy jako powozik, w którym pan X.Y. wiezie swoją młodą żonkę na spacer. W nowożytnym przywózku możemy mieć wszelkie możliwe wygody, jak wiatrochron, dach itp., a nawet możemy sobie sprawić nawoźnię, krytą zupełnie, w kształcie karetki. Przywózek wspiera znacznie stabilizację motocykla i pozwala przejeżdżać nim takie drogi, jakich sam motor bez wózka nigdyby nie przejechał. Wreszcie koszta utrzymania i jazdy są tak niskie, że we Francji np. mimo drożyzny benzyny i smarów, podróż motocyklem z przywózkiem we dwie osoby kosztuje taniej, aniżeli podróż pociągiem III-cią klasą.

Do przywózka trzeba używać motocykli mocno zbudowanych o sile o 4 do 8 KM, co odpowiada pojemności cylindrów (cylindra) około 500 – 1000 cm3. Motocykle takie ważą już wtedy od 100 do 180 kg. Motocykl do przywózka powinien być zaopatrzony w zmiennik szybkości i sprzęgło. Spotyka się wprawdzie motocykle bez zmiennika, bez sprzęgła i bez starteru, ale jazda takim wehikułem nie jest ani przyjemna, ani wygodna. We Francji używają do przywózka motocykli już od 350 cm3 cylindratu, ale trzeba pamiętać, jakie Francja ma drogi. Mimo tego jednak i we Francji takie słabe motocykle nie okazały się praktyczne w użyciu z przywózkami.

Trwałość motocykla i przywózka zależy od odpowiedniego złożenia i dostosowania do siebie tych dwu części, dlatego więc zajmę się zasadami budowy i zestawienia przywózka z motocyklem. Przywózek powinien tworzyć z ramą motocykla jedną całość, gdyż, oparty na jednem tylko własnym kole, nie może tworzyć odrębnej jednostki. Przytwierdza się go do ramy motoru zapomocą dwojakiego rodzaju uchwytów. Rama przywózka tworzy jedną całość z ramą motoru, nawoźnia (łódka) zaś przywózka spoczywa na podwoziu za pośrednictwem resorów.

Przejdziemy po kolei konstrukcję podwozia, uchwytów oraz resorów i łódki przywózka.

Podwozie. Utworzone z rur stalowych, połączonych zapomocą kolan rurowych k. Zasadniczo składa się takie podwozie z dwu podłużnic a, oraz jednej do trzech poprzecznic b. Oś tworzy jedną całość z poprzecznicą, lub też jest utworzona przez osobną rurę. Zasadniczo rozróżniamy podwozia czworoboczne i trójkątne. Od kształtu podwozia zależy głównie równomierne rozmieszczenie ciężaru przywózka i pasażera na wszystkie trzy koła.

Rysunek wskazuje nam trzy takie rozmaite rozmieszczenia ciężaru w przywózku. Przy umocowaniu przywózka do motocykla powinno się zawsze sprawdzać na wadze pomostowej, ile z ciężaru ogólnego przypada na każde koło i wedle otrzymanych danych wyrównywać zamocowanie. Robota ta nie przedstawia żadnych trudności, trzeba tylko każde koło zważyć osobno na wadze przy kompletnym obciążeniu motocykla i przywózka.

W nowszych konstrukcjach kładą fabryki ogromną wagę na odpowiednią konstrukcję uchwytów. Należyta kontrola i zwracanie uwagi na stan uchwytów jest ogromnie ważne, bo od dobrego ich stanu zależy wszystko, w danym razie i życie pasażera i motocyklisty.

I tu znowu mamy dwie zasadnicze konstrukcje. Umocowanie zapomocą dwóch ramion dźwigających i jednego ciągnącego, lub dwu dźwigających i dwu ciągnących. Zwykle jedno z tych ramion spełnia obydwie czynności.

Patrzmy na rysunek. Widzimy, że poprzecznica b1 zakończona jest ramieniem c. Otóż jakie czynności spełnia to ramię? Ma ono za zadanie dźwigać część ciężaru przywózka. Jest więc dźwigające. Oczywiście, że przyczynia się ono też w części do ciągnięcia przywózka, ale nie jest to jej zasadnicze zadanie. Poprzecznica b3 kończy się ramieniem d. Ramię d ma zadanie identyczne z zadaniem ramienia c, jest też więc dźwigające. Następne ramię e, połączone zapomocą ruchomego stawu z poprzecznicą b1, przymocowane jest do ramy motocykla przy siodle. Poprzecznica b1 z uchwytem c, ramię e oraz widełki tylne motocykla tworzą trójkąt, usztywniający połączenie przywózka i motocykla. Ramię f ma za zadanie nie pozwolić przywózkowi zostać w tyle za motocyklem, więc zadaniem jego jest ciągnięcie. Dlatego nazywa się ciągnące (cięgło).

Rysunek przedstawia nam jednocześnie sposoby regulacji przywózka ze względu na motocykl. Ramiona są zwykle zakończone podwójnemi rurami o przestawieniu teleskopowem tak, iż długość ich możemy nastawiać odpowiednio do potrzeby. Ustala się te długości przez ściągnięcie pierścienia na nic zamocowanego (rysunek). Otóż przy nastawianiu trzeba dbać o następujące warunki. Koło przywózka powinno być jakie 10 -15 cm więcej na przodzie od  koła tylnego motocykla. Inaczej przywózek ściąga kierownicę w swoją stronę.

Punkty A, B, C i D powinny leżeć dokładnie na tej samej linii.

Proste, przeprowadzone przez koła, a więc AH i EG powinny być do siebie równoległe, a prostopadłe do poziomu.

Odstępy pomiędzy obu stronami kół, a więc AE i EG powinny być równe, czyli, że koła powinny być dokładnie równoległe. Od tego zależy zużycie gum oraz lekki chód przywózka.

Odstęp pomiędzy kołami u dołu i u góry powinien być też jednakowy, czyli, że koła nie powinny mieć względem siebie żadnego nachylenia. AE i GH mają być równej długości (patrz rysunek).

Nastawianie należy kontrolować zapomocą sznurka lub drewnianej listwy. Także postawienie motocykla na podłodze z kwadratowych płytek daje nam porównanie linji kół z linjami podłogi pewną kontrolę co do dokładności nastawienia kół.

Starzy praktycy radzą nastawiać tak ramię ciągnące f, by było ono o jakie 1 – 1 ½ cm za krótkie, to znaczy by odstęp BF był mniejszy od AE. Wtedy w czasie jazdy przywózek wskutek własnej bezwładności cofa się nieco wstecz i podczas jazdy odstępy AE i BF stają się równe.

img20240204_17124322

Ostatnio pojawiły się w handlu przywózki tak skonstruowane, że można je w przeciągu 5 minut odczepić. Konstrukcja ta ma związek z brakiem tanich garaży wskutek czego wielu motocyklistów stawia motocykl w jakiejś wąskiej sieni itp., do czego konieczna jest możność szybkiego odczepienia tegoż. Pozatem są także przywózki składane, to znaczy łódkę się zdejmuje, a podwozie składa, tak, że koło przywózka wisi przy kole tylnem motocykla. Sama rama podwozia składa się jak mieszek aparatu fotograficznego!

Działanie motocykla i przywózka jako całości zależy zupełnie od dokładnego nastawienia obu tych części względem siebie. Źle zamocowany przywózek niszczy strasznie pneumatyki tak swoje jak i motoru, ściąga motocykl w bok, osłabia ramę, powoduje zgięcie niektórych części itp.

Resory służą w przywózku do zawieszenia na nich łódki. Zależnie od tego, czy łódka zawieszona jest w trzech czy czterech punktach dajemy trzy lub cztery resory. Normalnie używa się w przywózku resorów warstwowych, podobnie jak w samochodach. Dwa tylne resory są zawsze warstwowe i to półeliptyczne. Przedni resor może być warstwowy lub utworzony przez zwykłą sprężynę spiralną. Sposób zawieszenia łódki (trzy lub cztery punkty) zależy od kształtu podwozia i łódki. Lepsze firmy używają jeszcze resorów do osobnego resorowania koła przywózka. W tym wypadku czop koła nie tworzy całości z osią, tylko połączony jest z nią zapomocą resoru. Ma to pewne zalety, ale też i wady, zwłaszcza przy braniu skrętów lub przy jeździe po nierównych drogach.

Nawoźnia (łódka, karoserja, koszyk) sporządzona zwykle z drzewa i Baalach aluminjowej lub cienkiej deseczki drewnianej (sklejka). Tutaj dopiero okazuje się cały luksus właściciela motocykla, gdyż od prostego koszyka plecionego z wikliny, aż do wykwintnej karetki jest cała gama mniej lub więcej gustownych nadwozi. Sposób budowy wykazuje rysunek. Widzimy tu szkielet, sporządzony z listewek z twardego drzewa. Szkielet ten powleka się potem płótnem, blachą lub deseczkami i lakieruje, po dokładnem wykitowaniu i polerowaniu. Rysunek przedstawia nam gotowy motocykl z przywózkiem. Widzimy iż siedzenie wybite jest skórą, koła opatrzone w błotniki, tuż pod siedzeniem mamy wygodną przegródkę na narzędzia i dach, który możemy założyć w czasie deszczu. Na rysunku tym nawoźnia zawieszona jest w czterech punktach na resorach warstwowych.

Przywózek lewo – czy też prawostronny? To jest kwestja, której nie można tak łatwo przesądzić. Zwolennicy jednej i drugiej strony umieszczenia przywózka mają swoje racje. Zważywszy stosunki w Polsce, gdzie należy wymijać w prawo a prześcigać w lewo, będziemy mieli podczas jazdy przywózek prawostronny po stronie chodnika, a lewostronny po stronie drogi. Jakie zalety mają te systemy?

Drogi nasze są przeważnie nieco wypukłe, więc przywózek i motocykl potrzebują podparcia od strony chodnika. Przywózek prawostronny spełnia taką funkcję.

Oprócz tego przy wymijaniu samochodów i innych pojazdów mamy wtedy zawsze przywózek po stronie przeciwnej, więc nie grozi nam oderwanie przy złem wyminięciu, a łatwiej jest obliczyć na oko w tym wypadku odstęp motocykla jak i przywózka.

Przeciwnicy prawego przywózka twierdzą, że te obie racje tu przytoczone, ważne są tylko dla początkujących, a początkujący nie powinni jeździć szybko, lecz pomału i ostrożnie, a wtedy racje te odpadają.

Wedle mnie jest to tylko rzecz przyzwyczajenia i tak samo dobrze można się czuć z przywózkiem prawostronnym jak i lewostronnym. Dla motocykla zaś jest to rzecz zupełnie obojętna i oba te rodzaje przywózków dobrze umocowane, jednakowo go obciążają – ani na benzynie, ani na gumach nie robimy tu żadnego interesu. Przy rozważaniu więc zakupna przywózka możemy pod tym względem zupełnie dać folgę swemu gustowi i sądowi.

img20240204_17134550

Ustawienie motocykla i przywózka. Motocykl powinien być nieco od wózka odchylony, jeżeli jest nieobciążony. Dopiero gdy w nim siedzi pasażer, koła stają równolegle do siebie i przywózek nie ściąga kierownicy. Powyższy rysunek pokazuje położenie motocykla względem wózka. Odchylenie jest tu oczywiście przesadzone dla lepszego uwidocznienia.

Prowadzenie motocykla z przywózkiem. Prowadzenie motocykla z przywózkiem różni się nieco w zasadzie od prowadzenia samego motocykla, lecz nie przedstawia, wbrew wyobrażeniom, żadnych specjalnych trudności.

Prowadzenie motocykla polega przedewszystkiem na przesuwaniu środka ciężkości. Przywózek zaś prowadzimy tylko za pomocą skręcania kierownicy. Dlatego trzeba tu dobrze trzymać kierownicę w ręce. Przy jeździe na dobrej drodze wprost, powinien motocykl z przywózkiem (jeżeli jest dokładnie umocowany) iść prostolinijnie bez trzymania kierownicy. Nie stosuje się to oczywiście do dróg wypukłych.

Branie zakrętów jest ogromnie łatwe i wygodne, jeżeli się zna dwa małe fortele, które tu Czytelnikom podaję:

Przypuśćmy, że chcemy brać krzywiznę po stronie przywózka. Problem polega w tym wypadku na zwolnieniu biegu przywózka, a przyśpieszeniu biegu motocykla. Dlatego przed skrętem zwalniamy, a w momencie kiedy zaczynamy brać skręt, dodajemy szybko mieszanki. Zależnie od stopnia dodania mieszanki, możemy ostrzej, lub mniej ostro skręcić.

Przy skręcaniu w stronę, po której znajduje się motocykl, musimy, analogicznie do poprzedniego, zwolnic bieg motocykla, a przyśpieszyć bieg przywózka. Sprawa przedstawia się trudniej. Przed krzywizną dodajemy szybkości, a w samej krzywiźnie odbieramy silnikowi mieszankę, przez co zostaje on hamowany, przywózek zaś mocą swojej bezwładności zachowuje jeszcze rozpęd. Skutek będzie więc podobny do poprzedniego. Motocykl weźmie lekko skręt. W razie niewystarczającego zwolnienia pędu można używać do hamowania motocykla hamulca. Pomoże on nam wtedy do łatwiejszego i ostrzejszego wzięcia krzywizny. Uważać należy na to, iż ostre branie krzywizn działa zabójczo na pneumatyki i powoduje rozluźnienie połączeń przywózka i motocykla. Skutki takiego rozluźnienia połączeń są niebezpieczne. Jazda na motocyklu znajdującym się w takim stanie, jest karygodną lekkomyślnością!

Jazda z pustym przywózkiem. Prowadzenie przywózka bez obsady nie wymaga specjalnej uwagi prócz jednego wypadku, a mianowicie podczas skręcania w stronę przywózka. Wtedy może się zdarzyć, iż przy nagłem skręcaniu lub w pędzie przywózek się podnosi, a wtedy szczególnie na mokrej, śliskiej lub pokrytej kurzem drodze, łatwo o wywrócenie się. Wogóle zwracam uwagę, iż gościniec, pokryty warstwą kurzu, niczem się nie różni w działaniu na koła motocykla od rzadkiego błota. Tak na błocie jak i na warstwie kurzu łatwo o ślizganie się motocykla.

Znając więc tę zaletę pustego przywózka, będziemy uważać skręcając w jego stronę. Są motocykliści, którzy popisują się swoją sztuką jazdy w ten sposób, iż jeżdżą z przechylonym wózkiem tak, iż najduje się on całkowicie w powietrzu, bez opierania się o ziemię. Sztuka ta jest możliwa tylko z przywózkiem doskonale wyważonym i mocno się trzymającym.

Sztuczki takie jednak nie mają żadnego celu, a łatwo spowodować mogą wywrócenie i połamanie motoru.

Konstrukcje specjalne. Trójkołowce i przyczepki. Oprócz normalnych motocykli z przywózkami spotykamy jeszcze konstrukcje odrębne, jak np. trójkołowce z jednym kołem z przodu, a dwoma z tyłu, dalej trójkołowce z jednym kołem z tyłu a z dwoma z przodu lub też jeszcze motocykle z przywózkiem, do których z tyłu doczepiona jest przyczepka.

W pierwszym wypadku tylko jedno z kół tylnych jest napędzane, co daje w rezultacie nierównomierne ciągnienie szczególnie po śliskiej drodze, tak, że pojazd taki nadaje się przeważnie do jazd po mieście jako wózek do przewożenia i dostawy towarów.

Trójkołowce są dosyć rozpowszechnione w Anglji. Prototypem tych trójkołowców jest trójkołowiec „Morgan”. Taki „Morgan” ma już starter, a silnik jest chłodzony albo wodą albo powietrzem. Może mieć nawet cztery miejsca, dwa dla dorosłych z przodu i dwa dla dzieci z tyłu. Na dobrych drogach osiąga szybkość do 120 km/godz. Ponieważ tylne koło jest tu także resorowane, więc jedzie się zupełnie wygodnie. Oczywiście do jazdy po złych drogach mniej się nadaje.

Na rysunku widzimy już cały pociąg. Składa się on ze zwykłego motocykla z przywózkiem, do którego tylnej osi przyczepiona jest przyczepka. Przyczepka taka nadaje się do większych transportów, gdyż udźwig jej wynosi 800kg. Najciekawsze jest to, że koła przyczepki są też hamowane, a hamulec działa jednocześnie z hamulcem na koła motocykla. W Anglji używają też takich przyczepek do „weekendu”, to znaczy do wycieczki w końcu tygodnia na „camping”, czyli do obozowania na wolnym powietrzu. W przyczepce do tego celu budowanej jest we wnętrzu kuchenka polowa, dwa łóżka, łazienka itp., tak, że obozując pod miastem ma się jednak pewne wygody.

Wszystkie tego typu pojazdy, u nas nieznane, przyczyniają się w dużym stopniu do zwiększania szybkości transportów tanim sposobem, przez co ożywiają życie gospodarcze danego kraju – trzeba jednak do nich dobrych dróg.

Fragment pochodzi z drugiego wydania książki Stanisława Szydelskiego pt. „Nowoczesny motocykl”, która ukazała się nakładem „Księgarni polskiej B. Połonieckiego” we Lwowie i w Warszawie w 1928 roku.

Książkę można znaleźć tutaj => Nowoczesny motocykl.

Francuskie lato

img20200425_2010348322

Zimową porą miło jest wrócić wspomnieniami do lata, gdy jedynym zmartwieniem było Słońce grzejące na pełny regulator. Ach, te 35 stopni w cieniu, woda w chłodnicy będąca o krok od zagotowania…

W takich warunkach najlepiej jest wyjechać za miasto, najlepiej nad wodę. W świecie motocyklowych mototurystów brzmi to wyjątkowo mało poważnie, szczególnie że znad tej wody rzeczone miasto widać bardzo dokładnie.

DSC_7502

Sprawa wygląda nieco inaczej gdy dodamy, że miasteczko owo znajduje się w innym kraju. To już zmienia sposób postrzegania całej sprawy, chociaż krajobraz przecież się nie zmienił. Jak był ładny, tak ładny pozostał. Taki paradoks.

DSC_1818

DSC_1734

DSC_1748

DSC_1752

DSC_1746

To co na chwilę obecną jest najważniejsze, to że na miejscu są piękne widoki, cień i woda. Wygląda na to, że to wszystko było kiedyś własnością klasztorną. Stąd liczne tamy i zapory, które na niewielkiej w sumie rzeczce tworzą liczne rozlewiska.

DSC_1782

DSC_1781

DSC_1788

Odważni próbują się w nich nawet kąpać. Ja do nich jednak nie należę.

DSC_1791

DSC_1789

DSC_1796

Czasy się na szczęście zmieniły i dziś jest tu wstęp wolny dla każdego.

DSC_1826

DSC_1819

DSC_1784

Nawet wiązanka ślubna się znalazła. Też pięknie.