Konstrukcja nadwozi również była różna. Od skrajnego minimalizmu, gdzie kierowcę trójkołowca osłaniała przed wiatrem i opadami atmosferycznymi tylko szczątkowa karoseria z tworzywa, z dużą szybą i kawałkiem daszku bez tylnej ściany, przypominająca bardziej rozbudowaną owiewkę motocykową, aż po kompletne stalowe nadwozie w „tradycyjnym” samochodowym wykonaniu, ze stalowym dachem i normalnym wyposażeniem. Przy czym dach stalowy był wielkim luksusem, gdyż tłoczenie tak dużego arkusza blachy było bardzo kosztowne. Dlatego dominowały jednak kabriolety z brezentowym daszkiem, który pozwalał znacznie zredukować koszty produkcji. Ekstremalnym przykładem jest Velorex, którego karoseria jest wykonana w całości z brezentu, rozpiętego na rurowej ramie przestrzennej.
Nadwozia z tworzywa sztucznego były raczej rzadsze i ograniczone zazwyczaj do pojazdów ze szczątkową karoserią. Ówczesne tworzywa nie były odpowiednio sztywne i wytrzymałe, poza tym trudno było je wydajnie produkować w większych seriach.
Dominowały więc nadwozia stalowe w różnych wariantach wykonania. W pojazdach użytkowych ich prostota wykonania potrafiła rozczulić do łez. Blachy proste, bez żadnych przetłoczeń, pospawane w kilku punktach, byle taniej. Szpary, przez które luźno hula wiatr i deszcz, a w zimie śnieg. Drzwi z jednego prostego arkusza blachy ze wspawanym na skos płaskownikiem, aby całość miała w ogóle jakąkolwiek sztywność, oraz zamek żywcem przeniesiony z drewnianego wychodka. Blaszana karoseria była zresztą tylko do połowy; dalej była tylko szmaciana opończa rozpięta na kilku metalowych rurkach. Z takiej samej rurki wygięta była kierownica. Wskaźników i kontrolek brak, bo i po co? Jeśli autko jedzie, to znaczy że wszystko w porządku. Jeśli nie chce, to znaczy że się zepsuło. Elementarna logika. Całości dopełniały zderzaki z jednego kawałka blachy, bez jakichkolwiek przetłoczeń czy nawet zagięcia krawędzi, oraz lampy i sygnał dźwiękowy na podobnych, blaszanych wspornikach przyśrubowanych wprost do ściany czołowej nadwozia.
Oczywiście, były też autka wykonane luksusowo, takie jak Goggomobil, które miały nawet fabryczny wazonik na kwiaty dla damy…
Ciekawym przykładem redukcji kosztów przy zachowaniu funkcjonalności w pełni stalowego nadwozia jest Zündapp Janus. Pojazd miał dwoje drzwi, które stanowiły przednią i tylną ścianę pojazdu. Drzwi były identyczne i w pełni ze sobą zamienne. Takie same były również boczne ściany pojazdu, a także szyby w nich osadzone. Wszystko w pełni wymienne w układzie lewa – prawa i przód – tył. Kanapy przednia oraz tylna były również te same, tylko zwrócone do siebie oparciami. A pomiędzy kanapami, umieszczony centralnie, znajdował się układ napędowy. Janus to jeden z nielicznych pojazdów, który ma dwie osie symetrii. A wszystkie te genialne pomysły wiążą się z redukcją kosztów produkcji, którą osiągnięto poprzez zmniejszenie do absolutnego minimum liczby potrzebnych wytłoczek oraz rodzajów komponentów koniecznych do produkcji samochodu.
Różnorodność świata mikrosamochodów jest wprost niewyczerpana.
Koniec części trzeciej i ostatniej.