To już czwarta edycja imprezy i trzecia, na którą udało mi się dotrzeć. W tym roku, z uwagi na wyjątkowo dużą ilość „materiału”, postanowiłem podzielić relację na trzy części. Zapraszam do galerii.
Koniec części pierwszej (z trzech).
To już czwarta edycja imprezy i trzecia, na którą udało mi się dotrzeć. W tym roku, z uwagi na wyjątkowo dużą ilość „materiału”, postanowiłem podzielić relację na trzy części. Zapraszam do galerii.
Koniec części pierwszej (z trzech).
Podróż za jeden uśmiech. Nie, to jednak zupełnie nie tak. Raczej to tylko rozpaczliwa próba ratowania resztek urlopu. Zawsze na wiosnę sobie powtarzam, że „w tym roku to już na pewno” a potem znów wychodzi tak samo…
Chwilę po wykonaniu tej fotografii, zaraz za kolejnym zakrętem napotykam na poboczu na francuskiego motocyklistę na przedwojennym Terrocie. Niestety, maszyna ma problemy ze skrzynią biegów. Ale, jak się okazuje, jeszcze gorsze jest jej uruchamianie. Gdy patrzę na męczącego się Francuza, zaczynam się cieszyć że swoje graciarstwo zatrzymałem przezornie na wczesnych latach 80-tych i tego typu męki zostały mi oszczędzone. Widząc jego problemy proponuję popchanie maszyny do najbliższej wioski, gdzie zresztą mieszka ponoć jakiś jego znajomy. Daleko nie jest a swego czasu tak się robiło – zapierało prawą nogą o podnóżek uszkodzonego pojazdu i ruszało swoim sprawnym. Kawałek da się w ten sposób przejechać. Jednak okazuje się to zbędne. Terrot nieoczekiwanie zaskakuje i sam z siebie powoli turla się do wsi. Jadę powoli za nim dla asysty.
W wiosce rozstajemy się. W sumie jestem szczęśliwy z posiadania w miarę nowoczesnego motocykla. Może nie tak efektownego jak antyczny Terrot, ale jednak efektywnego.
Moja radość była przedwczesna. Kilkadziesiąt kilometrów dalej pada część elektryki. Któryś z poprzednich właścicieli zrobił ją „prowizorycznie” a, jak wszyscy doskonale wiemy, prowizorka jest ponoć najtrwalsza. Nie tym razem jednak. Za jednym strzałem pada część oświetlenia i deska rozdzielcza. Z tym nie dam rady w tej chwili nic zrobić. Maszyna pędzi przed siebie ślepa i głucha. Dobrze że jeszcze jedzie. Awarie okazują się być zaraźliwe.
Jak się okazuje, to jeszcze nie wszystko. GPz zaraziła się od Terrota czymś jeszcze. Po jakimś czasie zaczyna niedomagać i sprzęgło. Tego jeszcze brakowało.
Prowizoryczne odpowietrzanie niewiele daje. Czyżby siadała pompa? Płyn jest a problem z przełączaniem biegów się nasila. Na domiar złego uszkodzona okazuje się być śruba od dekla i po jakimś czasie jej odkręcenie przestaje być możliwe.
Mimo wszystko GPz dojeżdża do garażu o własnych siłach. Ślepa, głucha, bez świateł i z zablokowaną skrzynią biegów ale jednak.
Kochany motorek.
Jednak teraz już definitywnie nastąpił dla niego koniec sezonu. W przyszłym tygodniu odesłany zostanie do „suchego doku” na przegląd generalny.
Motocykl napotkany na jeden z imprez. Jawa-ČZ 175 typ 356 z 1956, czyli pierwszego roku produkcji modelu, co potwierdzają zarówno tabliczka znamionowa jak i detale charakterystyczne dla wczesnych egzemplarzy tego pojazdu. W swojej ojczyźnie znany był jako „Malá Kývačka”, w odróżnieniu od większej Jawy 353, na którą mówiono po prostu „Kývačka”. Słowo „kývačka” tłumaczy się ponoć jako „kołyska”. Przezwisko to wzięło się od tylnego zawieszenia motocykla, które było wówczas nowością: tylny wahacz wleczony plus amortyzatory olejowe, początkowo bez regulacji, potem, już w trakcie produkcji, zmienione na regulowane.
Amperomierz oraz stacyjka na zbiorniku to również cecha charakterystyczna dla egzemplarzy z pierwszych lat produkcji. W 1958 roku stacyjka przewędrowała na obudowę reflektora a amperomierz zastąpiła zwykła kontrolka ładowania. Pojawiła się też lampka kontrolna biegu jałowego.
Wspaniały, klasyczny prędkościomierz z zakresami zalecanych prędkości dla każdego biegu. Wyskalowanie bardzo optymistyczne, bowiem rzeczywista prędkość maksymalna tego pojazdu wynosiła około 90 km/h. Ale ogólnie Czesi to bardzo wesoły naród.
Linia która nie chce się zestarzeć. Maszyna ta została wyprodukowana w 1956 roku z przeznaczeniem na rynek zachodnioniemiecki. Jawy sprzedawano oficjalnie aż w 122 krajach świata.
Tłumiki typu „rybie ogony” to kolejna cecha charakterystyczna dla wczesnych egzemplarzy tego motocykla. Mimo iż silnik był jednocylindrowy, to jednak rury wydechowe były dwie, co odróżniało Jawę 175 typ 356 od ČZ 175/450. Wydechy zmieniono później na „cygara”.
Wspaniały stan zachowania, oryginalny z cudowną patyną.
Jawę 175 typ 356 produkowano w latach 1956-60, jej następcą została wspomniana już ČZ 175/450.
Śliczności 🙂
Przyznać trzeba szczerze że pomysł, aby jednego dnia obskoczyć dwa zloty pojazdów zabytkowych w dwóch różnych krajach, był mocno karkołomny. Jednak mimo wszystko udało się. Autostrady okazały się być nieocenione.
Ponieważ Luksemburg to drugie najbogatsze państwo na kontynencie, więc oczekiwania były duże. Sprawiły się połowicznie.
Rozczarowanie, bo motocykli było jak na lekarstwo.
Ale za to samochody… Dużo by pisać, więc lepiej przejść do zdjęć. Dodge Charger II generacji z 1968 roku. Mam niezrozumiałą słabość do tego modelu.
Coś, co przyspiesza bicie serca. De Tomaso Pantera GTS raczej wczesnej produkcji. Samochód produkowano w latach 1971-91. Wyprodukowano całe 7260 egzemplarzy.
Auto napędza fordowska V8 o poj 5751 ccm umieszczona centralnie. Za przenoszenie napędu odpowiada manualna, pięciobiegowa skrzynia biegów ZF.
Fiat 1100/103
Fiat 500C Topolino w wersji furgon czyli Giardiniera. Istniała też wersja Belvedere, z drewnianymi panelami nadwozia.
Fiat i Fiaciki:
Pierwsza Multipla.
Znów Dodge:
Autobianchi A112. Samochód bardzo zasłużony dla europejskiej motoryzacji. Pod względem technicznym jest to protoplasta dzisiejszych małych samochodów przednionapędowych.
Pontiac Catalina z końcówki lat 60-tych.
Rat rod na Fordzie A.
Hot rod, kojarzący mi się z Fordem Billego Gibbonsa z ZZ Top; auto można było zobaczyć na okładce albumu „Eliminator”. Oraz w teledysku, rzecz jasna. Tamto auto bazowało na Fordzie B Coupe z 1933 roku. Ten egzemplarz wygląda mi również na Forda B.
Safety first!
Pamiętamy, pamiętamy…
Uroki życia z rupieciem. Tym razem chłodzenie.
Pontiac Firebird Trans Am. Wiadomo na zawsze będzie się kojarzył z filmem Smokey and the Bandit.
Auto Union.
Cukiernica.
Borgward Isabella.
„B” jak Bentley.
VW Typ 181. Wiem że ciężko w to uwierzyć ale ten relikt, technicznie pamiętający jeszcze VW Typ 82 Kübelwagen z II Wojny Światowej, produkowany był do 1980 roku!
Renault 4 CV.
Nie wiem, nie pytajcie.
Pamiątka ze zlotu.
Podejrzewam że długo jednak nie postoi 😉
… czyli normalne wykorzystanie sidecara jako samochodu 🙂
Zwykły dzień przestaje już być taki zwyczajny 🙂
Miałem sen. Piękny sen…