Myślę, że każdy ma swoje ulubione miejsca czy trasy. Drogi, które były zawsze idealne, ilekroć chciało się odpocząć od wszystkiego. Dawno temu, w swoim ówczesnym miejscu zamieszkania też miałem taką. Wspaniały asfalt wśród lasów i zdziczałych łąk a także suchych wydm, wyglądających jak pustynia. Do dziś nie wiem, czy szosa ta miała jakąś nazwę. Charakterystyczną jej cechą było bowiem to, że prowadziła… do nikąd.
Kiedyś był tu poligon. Wówczas miała ona zapewne pierwszorzędne znaczenie dla obronności kraju. Jednak wtedy jej istnienie było tajemnicą państwową, tajne łamane przez poufne. Teraz ewentualnie jesienią przypominają sobie o niej lokalni grzybiarze, jednak i tak niezbyt tłumnie, jako że wojsko pozostawiło po sobie w tutejszych lasach mnóstwo „niespodzianek” mniejszego i większego kalibru. O czym nie omieszkały ostrzegać ustawione przy drodze tablice.
Mi to zupełnie nie przeszkadzało. Świadomość bycia jedynym przedstawicielem swojego gatunku w promieniu wielu kilometrów działała kojąco, pozwalając bez ograniczeń cieszyć się przyrodą i przestrzenią. A praktycznie zerowy ruch na drodze pozwalał na zatrzymywanie się w dowolnym miejscu i momencie.
Szosa ta stała się dla mnie w pewnym momencie „poligonem fotograficznym”. Odkryłem bowiem wówczas pewną stronę internetową, prowadzoną przez amerykańskiego fotografa, grafika i ogólnie artystę. Na swoich zdjęciach uwieczniał generalnie motocyklowe życie. Jego fotografie były dla mnie wówczas absolutnym mistrzostwem świata i okolic.
Ponieważ mam taką dziwną zasadę, że robiąc cokolwiek staram się to wykonać najlepiej jak to jest w danych warunkach możliwe, starałem się podpatrzeć i odgadnąć warsztat zawodowca. Z efektami raczej mało zadowalającymi. Brak umiejętności to jedna rzecz. Inna sprawa to sprzęt, którym się dysponuje. Niby każdy fotografik będzie do upadłego przekonywał i bronił tezy, że to człowiek robi zdjęcie a nie aparat, jednak prawda jest nieco bardziej złożona. Pewne minimum sprzętowe trzeba jednak mieć, żeby zasada ta mogła zadziałać.
Po latach dowiedziałem się, zresztą zupełnie przypadkowo, że za ową stroną internetową stoi nie pojedynczy człowiek a cały zespół.
Już mi trochę lżej na sercu.