Test kamery motocyklowej

Jay- Tech Action Sport Camcorder DV 123

Zeszłoroczne wyjazdy zaowocowały pamiątkami w postaci setek i tysięcy zdjęć architektury, krajobrazów odwiedzanych krajów i miast. Jednak najbardziej doskwierał mi niemal kompletny brak fotografii „w ruchu”, zrobionych z jadącego motocykla.

Czasem zdarzała się jakaś ciekawa sytuacja na drodze, czasem na górskich serpentynach krajobrazy okazywały się być przecudne, jednak brak było miejsc na zatrzymanie pojazdu i zrobienie sesji fotograficznej. Wraz z ilością przebytych kilometrów sytuacje takie można było mnożyć i mnożyć. Coś należało z tym zrobić.

Co prawda, można robić zdjęcia metodą Josha Curpiusa, czyli lustrzanką „z ręki” podczas jazdy, ale… Nie powiem, że nie próbowałem. Jednak czymś innym jest jazda po amerykańskich równinach, czymś innym zaś jazda po górskich serpentynach w Europie. Do tego motocykl Josha z przednim kołem wysuniętym pewnie z dobre siedem stóp do przodu gwarantuje stałe utrzymanie jedynego możliwego kierunku jazdy dla tego wehikułu – czyli na wprost, podczas gdy kierowca zajęty jest fotografowaniem. Moje maszyny tego nie gwarantują. W każdym razie efekty moich prób były wysoce niezadowalające. Na szczęście obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie. Nie tędy więc droga.

Można dorobić uchwyt do posiadanego aparatu. Uchwyt jednak powinien pasować do różnych  motocykli i zapewniać pewne trzymanie sprzętu foto.  Jednak zwykła „idiotenkamera” jest nie posiada żadnego zabezpieczenia przed wilgocią, kurzem i brudem. Owszem, można robić fotki zza owiewki, pod warunkiem że sprzęt ją posiada. A nawet jak posiada, to z reguły szybka jakaś super przejrzysta nie jest, szczególnie po iluś – tam – tysiącach kilometrów. Dodatkowo, moja „małpka” obsługiwana jest intuicyjnie, ale wymaga jednak dość skomplikowanych zabiegów – urządzenia do sterowania są przesuwane, trzeba zaakceptować ustawienia autofocusa – a wszystko to rozprasza podczas jazdy i odwraca uwagę od drogi.
Miałbym co prawda satysfakcję z faktu, że oto „zrobiłem sam”, tylko co z tego, skoro efekt nadal nie będzie zadowalający. Dodatkowo, niczym nie osłonięty mikrofon podczas kręcenia filmów rejestruje tylko potępieńcze wycie wiatru… Porażka. Słyszałem, że ktoś zalepiał na czas jazdy mikrofon aparatu plastrem opatrunkowym i ponoć to pomagało. Mnie jednak te próby zniechęciły.

Zdecydowałem się poszukać czegoś dedykowanego do powyższych celów. W sklepach z akcesoriami motocyklowymi znalazłem coś odpowiedniego. Cena – bagatelka, 240 euro, co w przeliczeniu na złotówki daje nam… Nie, lepiej nie wiedzieć… Jak dla mnie, ta cena jest jednak zupełnie nieadekwatna do oferowanych„osiągów”. Bo przecież, na dobrą sprawę, to tylko zwykły kompakt bez autofocusa w pancernym ubranku i z dołączonym uchwytem do zamocowania na motocyklu. Do tego uproszczony do granic możliwości.
Jakiś czas później w jednym z hipermarketów zauważyłem coś takiego:

01

Podczas rozmowy ze sprzedawcą dowiedziałem się, że aparat, który trzymam w rękach jest ostatnim z całej dostawy. Reszta zdążyła się rozejść. A więc jednak ludzie to kupują. Nie namyślając się długo, za równowartość około 200 zł stałem się posiadaczem Camcordera.
Niby byłem zadowolony z zakupu, jednak w głowie brzmiała mądrość jednego z przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych:

„Ludzi biednych nie stać na tanie rzeczy”.

Jednak za te pieniądze… Zobaczymy.
Po rozpakowaniu okazało się, że sam aparat jest bardzo mały, niewiele większy od pudełka od zapałek. Potężny wydaje się tylko w swoim pancernym wdzianku.
Tak naprawdę technicznie jest to zwykły, prosty kompakt. Obiektyw jest stałoogniskowy, w górnej części aparat posiada dwa przyciski do włączania/wyłączania urządzenia oraz zwalniania migawki/rozpoczęcia nagrywania.

Monofoniczny mikrofon rejestrujący dźwięk w trybie video znajduje się w typowym dla kompaktów miejscu, czyli na górze. Tryby pracy urządzenia przełącza się małym suwakiem po prawej stronie aparatu, resztę ustawień wybiera się z menu ekranu dotykowego. Nie ma ich zresztą zbyt wiele: na samej górze ekranu mamy pole wyboru wielkości aktualnie użytej matrycy, po prawej ustawienia zoomu cyfrowego i przycisk funkcji przeglądania materiału. Na samym dole ekraniku znajdują się dwie ikonki – jedna przypomina o wybranym trybie pracy urządzenia, druga o stanie baterii. W centrum ekranu mamy zaznaczony zieloną ramką niewielki sektor, który ułatwia celowanie. Kiedy go natomiast dotkniemy, automatycznie aparat zrobi zdjęcie lub rozpocznie nagrywanie filmu.
Na spodzie obudowy mamy slot karty microSD, gniazdo mini USB oraz mały otwór funkcji „reset”. Wypisz, wymaluj, zwykły prosty kompakt. Jedyne, co mi się nie podoba, to brak możliwości wymiany baterii. Jest ona bowiem wbudowana na stałe.
Tym co nadaje mu dumną nazwę Camcorder jest wyposażenie dodatkowe w postaci: ładowarki samochodowej, kabla USB, 3 uchwytów do zamocowania kamery na kierownicy/gmolu motocykla, z przyssawką do przyklejenia do szyby samochodowej (ze specjalną nasadką zamiast pancernego pudełka, umożliwiającą korzystanie z ekranu dotykowego) oraz z paskiem, do zamocowania na kasku. I oczywiście pancerne, przezroczyste pudełko z gwintem umożliwiającym wykorzystanie  tych wszystkich akcesoriów.

Producent nie przewidział jednak ładowarki stacjonarnej, której brak (w połączeniu z niewymienną baterią w aparacie oraz niemożnością jej ładowania podczas pracy w pancernej obudowie) staje się bardzo uciążliwy w podróży.

DSC_8029

Pierwsze testy domowe, przy użyciu specjalistycznego sprzętu hydrotechnicznego (zlew w kuchni i wanna w łazience) wykazały, że plastikowa obudowa jest wodoszczelna – na ochlapanie całkowicie, co pozwala domniemywać, że ukryty wewnątrz aparat przetrwa bez szwanku nawet największą ulewę. Przy zanurzeniu obudowa wytrzyma pod wodą jakiś czas, co daje nadzieję, że sprzęt przetrwa również przypadkowe lądowanie w błocie w przypadku odczepienia się od motocykla enduro gdzieś w terenie.
Ambicje amatorów nurkowanie i robienia zdjęć podwodnych musze jednak ostudzić – obudowa wytrzymuje napór wody raczej niezbyt długo. Słabym jej punktem są bowiem przyciski do włączania/wyłączania urządzenia i wyzwalania migawki. Po zakończeniu testów w wannie okazało się, że właśnie tędy zaczyna do środka przedostawać się woda. Co prawda w mikroskopijnej ilości, jednak po pewnym czasie lub zwiększeniu głębokości zanurzenia Camcordera może ona okazać się groźna dla samego urządzenia.

Suche dane techniczne aparatu:
Matryca: CMOS, 5 MP (2592×1944) z możliwością redukcji do 3 lub 1 MP (odpowiednio 2048×1536 i 1280×960)
Video: 720 pikseli (1280×720) z prędkością 30 fps lub VGA (640×480) z prędkością 60 fps
Format: JPG/AVI
Karta pamięci: microSD, do 32 GB (nie załączona)
Obiektyw:  F/3,1, f=9,3mm
Zoom: tylko cyfrowy (4x)
Funkcje: tryb fotograficzny, tryb kamery (ciągły), tryb jazdy (filmy po 5 minut długości, w razie braku miejsca na karcie kasowany jest najstarszy), przeglądanie materiału
Parametry ekspozycji, balans bieli: automatyczne
Bateria: wbudowana, 3,7V, 320mAh
Wyświetlacz: kolorowy, dotykowy, o przekątnej 2 cale
Wymiary: 66x43x27 mm
Masa: 46 gram

Tyle danych, pora na testy.
Dla porównania, zdjęcia z tego samego ujęcia wykonano Camcorderem, aparatem kompaktowym uznanego japońskiego producenta oraz lustrzanką cyfrową (producent ten sam, co kompaktu).
Pierwsze zdjęcia wykonane podczas spacerów wykazały, że Camcorder nie radzi sobie z kontrastami. „Jest dobrze, ale nie tragicznie”, jak mawiał klasyk. Tak naprawdę nie jest wcale dobrze. Kiepski obiektyw w połączeniu z miniaturową matrycą owocują słabym obrazem, z małą ilością szczegółów i kiepskim odwzorowaniem kolorów. Na dodatek balans bieli i pomiar ekspozycji działają „tak sobie”. Fotografia jest po prostu ciemna. W dodatku obraz jest nieostry.
Ktoś może powiedzieć, że od 5 MP nie można przecież za wiele wymagać. Fakt, tylko że kompakt użyty do porównania dysponuje matrycą o jeszcze mniejszej liczbie MP (2).

Fotki (Camcorder, kompakt, lustro)

Przy przewadze ciemnych elementów, przepalone są światła.

Camcorder:
Camcorder 01

Compact:

Compact 01

Lustro:

Lustro 01

Zdjęcie jest przydymione i za ciemne, brak szczegółów. Za to widać wyraźnie poszczególne piksele.

Myśląc, że być może winę za te kiepskie rezultaty ponosi pancerne wdzianko aparatu, które być może ma mało przejrzystą część leżącą bezpośrednio przed obiektywem, wykonałem na porównanie zdjęcie bez „pancerza”.
Niestety, zdjęcie wyszło jeszcze gorsze, na dodatek teraz „niebieskie” i jeszcze ciemniejsze. Więc to nie dodatkowa obudowa odpowiada za te kiepskie rezultaty.

Po pierwszych próbach zdjęć statycznych przyszła pora na zamontowanie urządzenia na pojeździe i wykonania zdjęć i filmów w ruchu.
Próba zamocowania Camcordera na motocyklu ujawniła kolejną niespodziankę. Uchwyt nie jest w stanie objąć kierownicy żadnego z motocykli. Jest po prostu za mały.

Szczęśliwie pasuje jednak na gmol. Owocuje to ciekawą perspektywą i niestety, utrudnionym dostępem do samego urządzenia. Sam uchwyt trzyma pewnie. Nadspodziewanie pewnie. Niewielkie różnice w średnicy można skompensować cienkimi, gumowymi paskami, wsuwanymi pomiędzy uchwyt a element, na którym chcemy go zamocować (są na wyposażeniu). Zabezpieczają także uchwyt przed przesuwaniem się na gładkiej, metalowej powierzchni.
DSC_3851

Dodatkowo istnieje możliwość jego regulacji w trzech płaszczyznach. Tu nie ma się do czego przyczepić.

Sterowanie aparatem odbywa się przy pomocy dwóch przycisków na górze „pancernej” obudowy. Lewy włącza urządzenie, prawym wykonujemy zdjęcie lub rozpoczynamy kręcenie filmu. Na plus trzeba zaliczyć możliwość obsługi w rękawicach, jednak raczej w cienkich letnich niż grubych, zimowych.

DSC_3849

Tyle plusów. Tryb fotograficzny/samochodowy/video musimy wybrać przed jazdą. Aby to uczynić, trzeba wyłuskać aparat z obudowy, ponieważ przycisk wyboru trybu pracy znajduje się z boku urządzenia i nie ma możliwości uaktywnienia go z menu ekranu dotykowego. A wielka szkoda, gdyż wtedy w celu zmiany trybu pracy urządzenia wystarczyłoby otworzyć tylko tylną klapkę „pancernej” obudowy. Nawiasem mówiąc, ten ekran dotykowy w zastosowaniu motocyklowym nie przydaje się na nic.
Drugi duży minus to brak możliwości ładowania baterii podczas pracy aparatu w obudowie. Wykorzystując ładny dzień (testy przeprowadzane były na przełomie grudnia i stycznia) wyjechałem na trasę motocyklem, uruchamiając Camcorder w trybie jazdy (filmiki po pięć minut długości). Po powrocie do garażu okazało się jednak, że urządzenie zawiesiło się podczas pracy. Konieczny okazał się „twardy reset” przy użyciu szpilki.
Niestety, awaria nastąpiła zaledwie po czterech minutach pracy kamery i zapisywany plik z filmem przepadł. Tak więc pierwsze testy zakończyły się porażką.
Podejrzewając że urządzenie mogło zawiesić się od wibracji generowanych przez motocykl, tudzież od zimna, postanowiłem przetestować Camcorder w samochodzie.
Tu poszło już nieco lepiej, chociaż przy pierwszej próbie aparat także się zawiesił. Wiec to raczej nie wibracje ani niska temperatura były przyczyną poprzednich niepowodzeń.

Tryb foto w ruchu nie zachwyca, bo i zachwycać nie może. Na zdjęciach nadal brak szczegółów, widać poszczególne piksele. Jest to „zasługą” bardzo niskiej rozdzielczości zapisywanego obrazu – tylko 72 dpi. Kompakt użyty wcześniej do porównania, mimo teoretycznie słabszej matrycy, zapisywał zdjęcia z rozdzielczością 300 dpi.
W zależności od tego, czy w obrazie przeważają cienie czy światła, zdjęcia są niedoświetlone lub prześwietlone. Dodatkowo długi czas naświetlania, wynoszący zazwyczaj około 1/100 sekundy i tylko przy wyjątkowo dobrych warunkach oświetleniowych przekraczający 1/300 sek nie może zagwarantować, że zdjęcia wyjdą nieporuszone. Jak to się ma do rzekomo jasnego obiektywu – tego nawet najstarsi górale nie są w stanie ogarnąć.
Przy okazji okazało się, że najdłuższy czas ekspozycji tego aparatu także nie powala na kolana i wynosi 1/20 sekundy. Oznacza to, że fotografie robione przy słabszym świetle będą zawsze ciemne.
W samochodzie przy trybie foto, do wyzwalania migawki używałem wspomnianego wcześniej ekran dotykowego z zaznaczonym na zielono polem. Jest to dość wygodne, z drugiej jednak strony sam ekranik jest jednak bardzo mały. Kilkukrotnie zdarzyło mi się nie trafić w zaznaczony obszar i niechcący zredukowałem sobie wielkość matrycy z 5 MP do 3 MP a nawet 1 MP. Okazało się, że finalnie zdjęcia różnią się w zasadzie tylko wielkością zapisywanego pliku. Przy użyciu matrycy 5MP plik ma wielkość około 800 kB, przy 3MP około 400 kB a przy 1 MP to tylko jakieś 250 kB. Natomiast podczas przeglądania zdjęć naprawdę ciężko dostrzec jakąkolwiek różnicę.

Fotki:
5MP:
5_MP

3 MP:

3_MP

1MP:

1_MP

O stabilizacji obrazu raczej trudno mówić:

stabilizacja_obrazu

Słowem – nawet nie klęska. To pogrom.

Bateria wytrzymała podczas testów w samochodzie około godziny, przy czym na jej wskaźniku raczej nie można polegać. Pełna bateria ma trzy kreski, jednak pierwsza znika już po kilku minutach pracy urządzenia, mimo wcześniejszego pełnego naładowania. Druga kreska wyświetlana jest dość długo, trzecia znów ma krótki żywot – szybko znika i pozostaje symbol pustej baterii. Żeby było śmieszniej, ostatnia kreska potrafi wrócić z powrotem, czasem kilka razy a aparat, mimo wskazywania całkowicie rozładowanej baterii ciągle pracuje… Wszystko to jest dość tajemnicze.
Dodatkowo urządzenie ma tryb oszczędzania energii – po dwóch minutach kręcenia filmu automatycznie wygaszany jest ekran urządzenia.

Początkowo do jakości nakręconych w samochodzie filmów nie miałem większych zastrzeżeń. Wynikało to z faktu, że pierwsze testy odbyły się zimą. Nasłonecznienie było wówczas niewielkie, kontrasty małe a kolorystycznie dominowały szarości. Obiecywane 30 klatek na sekundę w trybie 1280×720 nie jest fikcją. Test wykazał 29 klatek na sek w zapisanym pliku.

Sytuacja zmieniła się w maju, kiedy postanowiłem wypróbować Camcorder na motocyklu. Gdy obejrzałem później nakręcone nim filmy, nie mogłem uwierzyć, że powstały na tym samym urządzeniu.

Ktoś powiedział kiedyś, że prawdziwy mężczyzna potrafi rozpoznać tylko trzy kolory (oszczędzę Czytelnikom ich nazw). Wypisz, wymaluj, pasuje to do Camcordera. Mam wrażenie, że w warunkach dobrego nasłonecznienia widzi on również trzy barwy: zieleń przechodzącą w odcienie niebieskiego, szarości oraz biel przepalenia, tam, gdzie powinno być niebo… Do tego dorzucić trzeba małą ilość szczegółów obrazu.

Po prostu zimowa sceneria zamaskowała wszystkie niedoskonałości optyki urządzenia…

Drgania silnika przenoszą się dość mocno na obraz, szczególnie przy niskich obrotach. Za to pancerne wdzianko Camcordera i uchwyt do mocowania na gmolu dość dobrze radzą sobie z naporem  wiatru, przynajmniej przy prędkościach „turystycznych”.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z jakością dźwięku. W filmikach wykonanych w samochodzie można określić go mianem „niezły”. Zupełnie inaczej jest jednak na jednośladzie. Motocykl jest dla aparatu za głośny, dźwięk jest nieprzyjemnie przesterowany, „zachrypnięty”. Na domiar złego, mimo pełnego osłonięcia mikrofonu, daje się słyszeć przejmujące wycie wiatru.

Podsumowując, trudno nie być zawiedzionym jakością tego Camcordera. Z jednej strony, bardzo bogate wyposażenie w akcesoria, z drugiej strony żałosna jakość rejestrowanego obrazu i dźwięku. Tryb foto nie zadowoliłby nawet amatora fotografii cyfrowej 15 lat temu. Samo wykonanie akcesoriów też pozostawia wiele do życzenia. Wyglądają one w pierwszej chwili na solidne, jednak plastikowy zamek „pancernego wdzianka” ułamał się już po kilkukrotnym użyciu (!!!).

Jedyne zastosowanie, jakie widzę dla Jay – tech Camcordera to tani rejestrator przejazdu dla samochodu lub motocykla w sytuacji, gdy jakość obrazu nie jest zbyt istotna. W tym drugim przypadku należy pamiętać o ograniczonej pojemności baterii, wystarczającej w optymalnych warunkach na około godzinę pracy.

Amatorzy fotografii oraz motocyklowi podróżnicy – filmowcy będą niestety zmuszeni poszukać czegoś innego.