Wojna w Zatoce Perskiej trwała w tym czasie w najlepsze. Zajęty pracą starałem się o tym nie myśleć, jednak wiadomości telewizyjne nie dawały o niej zapomnieć, relacjonując jej przebieg „live”. Używano do tego ówczesnej nowości, czyli kamer internetowych, przy czym powolność łączy powodowała, że dziennikarze poruszali się na ekranie telewizora niczym muchy w miodzie.
Opinia publiczna, jak to zwykle, podzieliła się na dwa skrajne obozy. Zwolenników interwencji, których chyba była jednak mniejszość. Albo nie mieli po prostu powodów do manifestacji, bo w sumie sprawy szły po ich myśli. Zbrojna interwencja była przecież faktem.
Przeciwnicy z kolei organizowali ogromne, barwne demonstracje, w obstawę których zaangażowane były ogromne siły policyjne.
Po wszystkim uczestnicy marszów robili sobie pamiątkowe zdjęcia po czym rozchodzili się do domów. I tyle.
A wojna trwała w najlepsze.
Było to obrazowe wyjaśnienie powiedzenia mówiącego, że demokracja to najgorszy z możliwych ustrojów ale lepszego jednak nie wynaleziono. Bo działa, ale tylko w momencie wyborów.